niedziela, 5 czerwca 2011

Babka parzona

Kolejna próba podejścia do kwestii babek. Tym razem obiecałam coś upiec na zakończenie kursu hiszpańskiego, aby właściwie uczcić Jose. (Właściwie, to nie było kiedy skomentować jak tam mi idzie hiszpański. Bardzo mi się podoba sposób prowadzenia zajęć, gdyż nie jest to hiszpański po polsku, wszystko trzeba wyjaśniać po hiszpańsku, Jose czasem wtrąci "Psimiotnik" czy "rzeczownik" albo "las końcówki", oprócz tego uczymy się również języka nieformalnego, nie sądzę abym w Empiku np. nauczyła się jak jest po hiszpańsku głupawka:D - cachondeo).

Tak więc całą grupą złożyliśmy się na jakąś kartkę dla Jose i uznaliśmy to za dobra okazję przekąsić jakieś ciasto. I Ola przygotowała - babkę parzoną z przepisu na blogu Arabeski Waniliowej.

Babeczka jest pyszna, wilgotna. Mnie co prawda wyszedł zakalec, ale to z jednego bardzo konkretnego powodu. Zajrzałam przed upływem owych pierwszych 20 minut. Poza tym z braku sitka nie przesiałam mąki. A po babce nawet ślad nie został co chyba jest dość przekonywujące.


Babeczkę przygotowuje się nietypowo. Po wymieszaniu składników na koniec dodaje się szklankę gorącego mleka. Stąd nazwa - parzona.

Składniki:
- 2 szkl. cukru (ja dałam półtorej)
- 3 szkl. mąki
- 5 jajek
- 250 g margaryny
- 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 szkl. mleka
- aromat arakowy lub waniliowy(ja zapomniałam dodać)
- 1 łyżka kakao

Jajka ubić z cukrem mikserem, dodać rozpuszczoną, letnią margarynę i mąkę z proszkiem do pieczenia(przesianą najlepiej, ja z braku sita nie przesiewałam, ale cóż zakalców lepiej unikać), cały czas nie przerywając ubijania(kręcimy tylko w jedną stronę). N końcu wlać zagotowane gorące mleko i wszystko razem dobrze wymieszać łyżką. Część ciasta (ok. 1/3) wymieszać z kakao. Do wysmarowanej tłuszczem i wysypanej tartą bułką bądź kaszą manną formy wlać trochę ciasta jasnego, potem połowę ciemnego, znowu jasnego, resztę ciemnego i na wierzch ponownie jasnego. Piec 45-50 minut w temp. 180-200 stopni C.

Mnie trochę ciasta zostało, gdyż forma w której piekłam była za mała, więc przełożyłam trochę masy do babeczek. Wyszły rewelacyjne!:)

Swoją drogą ostatnio znalazłam ciekawy cytat: (w oryginale "Where there's cake, there's hope. And there's always cake")


"Nadzieja jest wtedy, gdy jest ciasto. Ciasto jest zawsze". - Dean Ray Koontz

Lub w innym przekładzie "Póki ciasta, póty nadziei. A ciasto jest zawsze" - Dean Ray Koontz

SMACZNEGO!!!

p.s zobaczone w supermarkecie:

2 komentarze:

  1. Ehh Hello Kitty... czyli wciskają nam kity.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z cyklu "Inne niespodziewane spotkania z Hello Kitty": "The Misadventures of Hello Cthulhu"! :)

    http://www.hello-cthulhu.com/?date=2003-11-30


    SN

    OdpowiedzUsuń